I to pod każdym względem. "Amerykański przyjaciel" jest znacznie bardziej artystycznym filmem i do tego dużo lepiej wyreżyserowanym. Więcej tu psychologii aniżeli w "Grze Ripley'a" Cavani. Ciekawsze są również kreacje aktorskie. Bruno Ganz przewyższa słabego Dougraya Scott'a, a i Dennis Hopper jest o wiele bardziej enigmatycznym Tomem Ripleyem w porównaniu do Johna Malkovicha. Poza tym jest wspaniała muzyka Jürgena Kniepera dodająca klimatu, ale także napięcia w scenach w których jest to niezbędne. I ten fantastyczny, jakże przewrotny tytuł...